28 grudnia 2016

Od: Natsume C.D.: Ayano

 Zaplotłem warkocz i przejrzałem się jeszcze raz w lustrze.
- Czegoś zapomniałem... - zastanawiałem się, patrząc na swoją osobę. W odbiciu widziałem wysokiego chłopaka o śnieżnobiałych włosach, długim, czarnym płaszczu oraz glanach, zaś na głowie spoczywał kapelusz.
Zapomniany przedmiot dość szybko przyszedł mi do głowy. Przesunąłem drzwi szafy na bok, ukazując jej zawartość. Mój wzrok poprzez stertę płaszczy i ubrań na różne pory roku z początku nie wiedział, czego szukać, jednakże w końcu spoczął na czarnym futerale.
Schyliłem się po zakurzony futerał, po czym zamknąłem szafę. Przetarłem go z kurzu troskliwie, wiedząc, że to w nim znajduje się mój E1. Uśmiechnąłem się.
- Chyba zrezygnuję z ciastkarni – zmarszczyłem nos, zakładając replikę na plecy. - Ja i zrezygnowanie z ciastkarni?! - zapytałem się swojego odbicia, śmiejąc się. - Nigdy! - rzekłem, wychodząc z domu.
Czując przyjemny ciężar na plecach, za którym tęskniłem od kilku miesięcy, nie zauważyłem, gdy stanąłem tuż pod drzwiami upragnionego sklepu.

- Dzień dobry – ukłoniłem się z uśmiechem do pani sprzedawczyni, zdejmując kapelusz.
- Och, Natsume, miło cię widzieć! - odpowiedziała starsza pani. - Co dziś byś chciał spróbować?
- Zdam się na Pani gust.
Mój ciepły uśmiech wywołał uśmiech na twarzy również sprzedawczyni.
Prace remontowe trwały długo. Jak to robotnicy – dłużyło się niemiłosiernie. Kto by pomyślał, że moja replika zdąży się zakurzyć?
Nie miałem innego wyboru, jak wziąć się za rysowanie w większym stopniu, które zaniedbywałem. A przyniosło to dobre efekty. Moje prace zostały docenione w internecie, w którym zauważył mnie pewny wydawca książek. Zechciał mnie jako ilustratora do powieści, nad którą właśnie pracował. W taki sposób moje prace trafiły do książki, która zostanie wydana za dwa miesiące. Bardzo się z tego cieszę, choć przez ten cały czas głowę zaprzątało mi Game of Life. Te strzelanki, w których uczestniczyłem! Te pięknie spędzone popołudnia, kiedy wracało się w nocy. Zatrzymywanie się u Ayano, bo jakże inaczej? I ten przeklęty wisiorek, który spoczywa nawet teraz na mojej szyi!
- Proszę.
Pani podała mi ładnie zawiniętą paczkę, a ja płacąc, podziękowałem jej i wyszedłem ze sklepiku.
Teraz miejsce, do którego tak mi było tęskno. Szybkim krokiem, który zdawał się mi lotem, dotarłem tam o dziesięć minut wcześniej, niż idę zazwyczaj.
Wziąłem głęboki wdech. Zatrzymałem na chwilę powietrze i wypuściłem je z ulgą.
Odświeżony, nowy Game of Life.
- Pozostało mi tylko wejść do mojego drugiego domu od nowa – pomyślałem, ruszając z uśmiechem przez odmalowaną bramę.
Już na zewnątrz widziałem kilka znajomych twarzy. Znajomi, którzy wymieniali się spostrzeżeniami na temat replik, para obserwująca wszystko wokół i... motocykl.
- Motocykl? - zdziwiłem się. - Chyba już wiem – pomyślałem, ruszając prężnym krokiem w stronę budynku administracji.
- Ayano! - krzyknąłem, rzucając się na białowłosą, po czym ściskając ją w szczelnym uścisku. Byłem tak zadowolony, że nie poświęciłem chwili, by spojrzeć na nowe obiekty znajdujące się w kompleksie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz