- Akuma mnie zwą – wyburczałem pod
nosem, chcąc nadać sobie daremnej grozy.
- Właśnie dlatego
nazywam cię Aniołkiem – zaśmiała się do mnie. Widząc jej
rozweseloną twarz, sam nie pozostałem bierny, odwzajemniając
uśmiech.
- Dawno cię tu nie było. Tęskniłem – wywinąłem
smutno wargę. - Nawet nie potrafiłem ściągnąć tej ozdóbki –
wskazałem na wisiorek spoczywający na mojej szyi, który podarowała
mi pani kapitan już jakiś dobry czas temu. Wtedy uznawałem to za
tandetną, onieśmielającą mnie ozdobę. Teraz stała się moją
ozdobą, której nie opuszczałem na krok przez cały czas. Ale pani
kapitan się o tym nie dowie.
- Zostawiam tę ozdóbkę na sobie,
ale będę przykrywał na czas gry! Dobrze? - wyszczerzyłem do niej
kiełki, poprawiając kapelusz, który nieco osunął się w
bok.
Ayano pokręciła głową z uśmiechem.
- Co robiłaś
cały ten czas? - przechyliłem głowę, zaciekawiony niczym mądre
golden retrievery, które słuchają z pasją swojego właściciela.
-
Cóż... Nic wielkiego. Trochę podróżowałam, pomagałam rodzicom
w pracy i takie tam... No i jeszcze oczywiście chodziłam na randki,
znalazłam sobie narzeczonego, z którym planujemy ślub i
spodziewamy się dziecka.
Zatkało mnie.
- A-Ayano? -
spojrzałem na nią podejrzliwie. Nie wiedziałem, czy gratulować,
czy uznać to za dobry żart.
- Słucham? Coś nie tak? Nie
wierzysz, że znalazłam takiego frajera?
- N-nie, ja po prostu
się zdziwiłem i wiesz... - odwróciłem wzrok, rękoma bawiąc się
warkoczem.
Nieźle się zakłopotałem. Nie wiem, co powiedzieć.
Ayano znalazła sobie szczęście. Mężczyznę, którego pokochała,
z którym planuje swój ślub. I całe przyszłe życie. Już miałem
rozpocząć gratulacje, kiedy poklepała mnie po głowie i parsknęła
śmiechem.
- Tylko żartowałam. Naprawdę nie robiłam nic
nadzwyczajnego.
- Ugh, nigdy nie będę wiedział, kiedy
żartujesz! - spaliłem buraka, chowając twarz w dłoniach. - No
nic. Przyniosłem ciastka. Podobno są bardzo dobre. Pani zawsze mi
takie wybiera – starałem się rozluźnić po nieudanej analizie
podejrzanej odpowiedzi kapitan.
- W takim razie smacznego. Ja
jestem na diecie, więc nie musisz się martwić, że coś ci zjem.
-
Ale tak na pewno? - uśmiechnąłem się chytrze. Podsunąłem ciepłą
torebkę wprost pod jej nos – Mam też dietetyczne.
- Czy ty
chcesz mnie utuczyć, żebym straciła na zwinności? - spojrzała na
mnie podejrzliwie. Uginała się, uginała, aż... - Och, no dobra.
Może jedno.
Magia zapachu ciasteczek podziałała!
- Proponuję
herbatę, smakuje dobrze do ciastek.
- Już otwieram.
Poszedłem
za panią kapitan do pokoju administracji, w którym rozłożyliśmy
swoje rzeczy przy kanapie. Położyłem ciastka na talerzyk, a przy
okazji wstawiłem wodę na herbatę. Po chwili postawiłem parujące
kubki przed sobą i Ayano.
- Zostajesz już na stałe? A może
planujesz jakieś wyjazdy? Pojawiły się jakieś nowe plany? -
spytałem, zdejmując kapelusz i płaszcz, a następnie zasiadłem
przy ciepłym napoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz